Fot. Tomasz Wysocki
08-04-2018

SMAK WIŚNI

Młody artysta tym razem mierzy się z uniwersalnymi pytaniami natury egzystencjalnej, a w warstwie formalnej odważnie nawiązuje do sztuki klasycznej. Jest mrocznie i  niepokojąco. Sporo tu ważnych pytań, a mniej odpowiedzi. Choć kadry Wysockiego są bardzo precyzyjne i drobiazgowo zaplanowane, wrażliwy widz znajdzie tu przestrzeń na własną interpretację.

W najnowszym projekcie Wysocki skupia się na istocie ludzkiej egzystencji, powołując do życia na potrzeby swoich fotografii szereg frapujących postaci. Artysta opowiada: […] Jestem zafascynowany człowiekiem. Tym co można z niego ulepić. Już nie na zasadzie plasteliny, którą sam kształtuję, tylko na zasadzie formy. Tej, która się powstaje pod wpływem rozmów, przeżywanych emocji, wspólnie spędzonych chwil.

Wysocki w subiektywny sposób pokazuje kolejne etapy życia. Narodziny, dorastanie, dojrzałość i starość przedstawia poprzez alegoryczne, pełne ukrytych znaczeń i drobiazgowo skomponowane kadry. Sytuacje przez niego wymyślone dzieją się poza czasem i przestrzenią, maksymalnie oddziałując na widza formą i ukrytą w fotografii anegdotą. Uderzają precyzją i ostrością przedstawionych elementów. Działanie to potęguje duży format fotografii. Jednocześnie czai się w nich charakterystyczny niepokój, znany z poprzednich projektów artysty.

To druga wystawa Tomasza Wysockiego w 6x7 Leica Gallery Warszawa. Poprzednia pokazana w 2015, była debiutem 25-letniego artysty i spotkała się z wyjątkowo ciepłym przyjęciem publiczności.

 Smak wiśni to z jednej strony kontynuacja poprzednich poszukiwań, a z drugiej nowe otwarcie. Wysocki bardzo świadomie operuje światłem – staje się ono kolejnym bohaterem zdjęć, prawie tak, jak w ekspresyjnych obrazach Caravaggia. Klimat kadrów jest poważny, niemal mroczny. O pracy z modelami Artysta mówi tak:  Ludzie przed obiektywem przestali być dla mnie czystą formą, którą ustawiam co do centymetra przed aparatem. Tym razem podszedłem do wszystkiego trochę bardziej jak reżyser filmowy. Przez próby, wskazówki i rozmowy starałem się wpuszczać aktorów w przestrzeń scenografii i obserwować jak się w niej odnajdują, nie narzucając w 100% ostatecznej formy, tak jak często miało to miejsce w poprzednich cyklach.

Fot. Tomasz Wysocki
Fot. Tomasz Wysocki

Produkcja zdjęć z cyklu „Smak wiśni” faktycznie przypominała realizację planu filmowego. Najpierw – kilka lat temu, gdy Wysocki rozpoczynał studia w łódzkiej Filmówce - powstał scenariusz i szkice poszczególnych scen. Każdy element został skrupulatnie zaplanowany. W międzyczasie trwało pozyskiwanie funduszy na realizację projektu. Wysocki zaangażował 60-cio osobowy sztab ludzi: aktorów, scenografów, kierowników planu, charakteryzatorów i wizażystów, kostiumografów, kaskaderów, konstruktorów rekwizytów, operatorów wideo. Sesje zdjęciowe były realizowane w Łodzi, w ogromnym studio o powierzchni 2000 m2.

W Smaku wiśni trudno doszukać się konkretnych inspiracji estetycznych, choć metody pracy Wysockiego przywodzą skojarzenia z takimi mistrzami jak Jeff Wall, Gregory Crewdson, Philip-Lorca diCorcia, Thomas Demand lub Paweł Bownik. Sam artysta przyznaje się raczej do fascynacji malarstwem i rzeźbą: Egon Schiele, Vermeer, Lucian Freud, Caravaggio – to nazwiska, które szczególnie mnie teraz fascynują. To wcale nie takie oczywiste, ale dostrzegam u nich bardzo wiele elementów inscenizacji, które mnie inspirują, i które staram się twórczo wykorzystywać w mojej fotografii.

Wysocki drobiazgowo zaplanował swój projekt, jednak fotografie zostały pomyślane tak, aby pozostawić miejsce na interpretację odbiorcy. Jest to rodzaj niedopowiedzenia, jaki odnaleźć można w słynnym obrazie Paula Gaugina Kim jesteśmy, skąd przybywamy, dokąd zmierzamy. Smak wiśni Tomasza Wysockiego jest autorskim rozwinięciem zapisanych przez Gaugina myśli, rozpisanym na 12 wielkoformatowych fotografii.

Wystawa: 21.04 – 26.05.2018
Kurator: Rafał Łochowski
6x7 Leica Gallery, Warszawa, ul.Mysia 3, II piętro

.

SMAK WIŚNI

zobacz inne

  • MAŁŻEŃSTWO W RUINIE

  • BRONISZÓW      Z DALA OD STOLICY

  • JAPAN URBAN

  • ONLY HUMAN: MARTIN PARR