Fot. Katarzyna Paskuda
23-08-2017

CIĄGLE CZUJĘ NIEDOSYT

Z Lidią Popiel, fotografem,wykładowcą WSF, modelką rozmawiała Katarzyna Paskuda

Zawsze byłaś taka spokojna i cierpliwa? Kiedyś miałam więcej cierpliwości... Albo inaczej. Może nie więcej, tylko zmieniła się moja hierarchia ważności. W niektórych momentach mam więcej cierpliwości niż miałam, w innych natomiast mniej. W tej chwili na pewno mało co traktuję w kategoriach życia i śmierci i chyba dzięki temu na wiele spraw patrzę z większym dystansem. Choć mam też świadomość, że czasem nie ma co być cierpliwym...

Skomplikowana odpowiedź. Bo nic nie jest proste.

Co w takim razie może Cię wyprowadzić z równowagi? Byłaś nie raz świadkiem mojego wkurzenia.

Rzadkie to były sytuacje. Z osób, które spotkałam w swoim życiu, wydaje mi się, że jesteś tą, która ma najwięcej cierpliwości w sobie i najmniej się denerwuje. Najbardziej wkurza mnie brak uprzejmości. Tak po prostu, na ulicy. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak obniżają poziom swojego życia, swojej egzystencji, będąc niemiłymi, nieuprzejmymi i nietolerancyjnymi. A wystarczy raz dziennie zrobić coś miłego i idzie to dalej. Inaczej się wtedy żyje. 

Denerwują Cię np. poddenerwowani kierowcy?  Tak, klnę wtedy w samochodzie jak nie wiem co.

Czyli też bywasz nieuprzejma? Nie, to co innego. Moje przekleństwa nikogo nie obrażają. Irytuje mnie sposób bycia i zwyczaje na drodze. Chyba trudno się temu dziwić. Mogę być zła, ale nie chcę nikogo obrazić, a tym bardziej nie chcę nikogo skrzywdzić.

Dlatego, podejrzewam, jesteś tak bardzo lubiana w środowisku. Mam nadzieję. Chciałabym być lubiana.

Nie musisz chcieć, jesteś! Jesteś chodzącą dobrocią, niosącą szczęście i radość.  Lepiej jest nieść szczęście, niż nieszczęście. 

Poza tym, że jesteś dobra, jesteś też piękną kobieta. Czy Ty sama czujesz, że jesteś ładna?  Nigdy tak o sobie nie myślałam. Czasami czuję się atrakcyjna, a jak pomyślę, że i niegłupia, to życie nabiera innych barw. :)

Masz kompleksy? Jakie były kiedyś, a jakie są teraz? Pewnie że mam. Różne drobne, fizyczne historie, które ma każdy człowiek. Nie znam osoby, która by nie miała kompleksów. Wyobraź sobie kogoś, kto ich nie ma i kocha siebie w sposób niebywały. Z taką osobą nie da się być na co dzień. On sam ze sobą by nie wytrzymał. Tak, więc mogę powiedzieć, że jestem pogodzona z niedoskonałościami, a nawet dogadaliśmy się w pewien sposób. Najgorsze jednak są kompleksy w sferze poczucia wartości. Te wracają co chwila i walczę z nimi zaciekle.

Jak oceniali Cię inni, kiedy miałaś naście lat? Zdawałam sobie sprawę z tego, że ludzie lubią mnie i moje towarzystwo.

Na przykład, że się podobasz chłopcom? Nie miałam tu zbyt wielu osiągnięć i nie łamałam serc. Ale z satysfakcją słucham opowieści znajomych chłopaków (nic się nie zmienia, tylko cyfry :) o zaletach mojej minionej urody.

Czyli byłaś brzydkim kaczątkiem i zmieniłaś się w pięknego łabędzia? Był taki moment, kiedy miałam kilkanaście lat, kiedy zmieniłam coś z włosami, i nagle wszystko pojaśniało. Czasami drobne zmiany w stylizacji albo po prostu postawie, mogą pokazać tę ładniejszą stronę. Myślę, że zawsze byłam uroczym dzieckiem, ale nie było tak, że uważałam się za bóg wie co. Absolutnie. 

Czyli raczej byłaś wycofana, skromna? Raczej tak. 

W 76 roku zostałaś zauważona przez fotografa. Zaproponował Ci zdjęcia testowe. Pamiętasz tę sytuację? Miałam wielu znajomych fotografów, ale uważali, że jestem za młoda, by zawracać sobie mną głowę. Pewnego dnia jednak zabrakło osoby do zdjęć, a trzeba było na szybko wykonać ilustrację. No i poszło. 

Znaczy dostałaś w tej sprawie telefon? Były już wtedy telefony? Niektórzy mieli telefon, ale przeważnie było tak, że jeździło się w jedno miejsce do baru, czy do kogoś się wpadało. Takie skrzynki kontaktowe.

A co to był za fotograf? Maciek Osiecki. To on wykonał mi pierwsze zdjęcie. Drugie zrobił mi już na okładkę do pisma młodzieżowego. 

Byłaś zadowolona? Czułaś wtedy, że jest to początek Twojej kariery w branży modelingowej? Na pewno było to coś bardzo fajnego, być na okładce, ale podchodziłam do tego ze spokojem.

Wcześniej myślałaś o karierze modelki? Przez chwilę myślałam, że może zostanę aktorką. Nie miałam natomiast żadnych konkretnych planów. Posiadałam zdolności plastyczne i zastanawiałam się, jak je wykorzystać. Wkrótce też umiejętności te zostały spożytkowane w programie telewizyjnym dla dzieci – pokazywałam np., jak uszyć torbę. 

Czyli zanim zaczęłaś robić pierwsze zawodowe zdjęcia, to nie wiedziałaś kim chcesz być, w jakim kierunku chcesz pójść? Myślałaś wtedy o fotografii? Nie myślałam, chociaż kiedy miałam około 20 lat, zrobiłam parę klatek i trochę mnie to wciągnęło, ale przeważnie myślałam o tym, by robić jakieś swoje rzeczy. Byłam też nawet w szkole teatralnej na Miodowej, żeby zobaczyć, jak to wygląda. Jako nastolatka miałam nawet epizod w telewizji w “Gdziekolwiek jesteś Panie Prezydencie”. Byłam tam harcerką, a później byłam trupem harcerki. Bardzo odpowiedzialna rola. (śmiech) Praca na planie filmowym wydawała mi się wtedy pociągająca.

Co spowodowało, że zrezygnowałaś z pomysłu na aktorstwo? Byłam bardzo nieśmiała. Do tego stopnia, że miałam okropnie ściśnięte gardło.

Dzisiaj jesteś bardziej śmiała? Oczywiście. Lata pracy. Często jednak, kiedy mam coś powiedzieć lub wtrącić się w rozmowę, mam opory. Ale walczę z tym. 

Też to robię. Kiedy dostaję jakąś poważną propozycję, o której wiem, że będzie mnie kosztowała bardzo dużo stresu, to jednak specjalnie ją przyjmuję, żeby pokonywać swoje słabości. I to działa Dokładnie. Wycenić siebie, ocenić swoją wartość i udowodnić sobie, że potrafię. Przez lata zawód fotografa był okupowany przez mężczyzn, więc ciężko było znaleźć swoje miejsce. Jakkolwiek to właśnie mężczyźni zawsze mnie wspierali w sprawach technicznych, które są ważne w tym zawodzie.

Jak wspominasz pracę w Paryżu jako modelka? Bardzo dobrze. Byłam tam pół roku, miałam wówczas 19-20 lat. Była to dla mnie super szkoła. Dowiedziałam się, jak egzystuje świat mody, i utwierdziłam w przekonaniu, że rzeczywiście jest to biznes. Przebywanie na co dzień z estetyką na najwyższym poziomie było wspaniałą lekcją. 

Mijałaś się tam z topmodelkami? Czy w ogóle były już rozpoznawalne? Wtedy nie było jeszcze takiej powszechnej znajomości ludzi z branży modowej, szczególnie u nas. Komunikacja nie były tak rozwinięta. Chociaż przypuszczam, że tam na miejscu ludzie wiedzieli dokładnie, kto jest kim, ja nie wiedziałam. 

Nadal pracujesz jako modelka. Czy coś według Ciebie zmieniło się diametralnie w przemyśle modelingu, czy raczej funkcjonuje on podobnie? Bardzo podobnie, z tym, że nasze modelki zdobyły sobie uznanie na całym świecie. To jest super, że nie jesteśmy już takim zaściankiem, że realizuje się sesje na światowym poziomie i jest ich sporo. 

Kiedy złapałaś tego przysłowiowego bakcyla na robienie zdjęć? Już kiedy byłam w Paryżu, zrobiłam kilka zdjęć znajomym. Mieszkaliśmy na bardzo fajnym poddaszu. Było naprawdę super. Myślę, że kiedy parę lat później wzięłam aparat do ręki, to już wiedziałam , że to zajęcie mi pasuje.

Fot. Katarzyna Paskuda
Fot. Katarzyna Paskuda

Jak to się stało, że wzięłaś ten aparat do ręki? Uczestniczyłam w sesjach zdjęciowych, w których pomagałam fotografom. Robiłam makijaże, stylizacje. To był dzień z Bogną Sworowską i pomyślałam, że zrobię jej zdjęcia gdzieś nad basenem. Zrobiłam jeden, pierwszy film wtedy. Była to też moja pierwsza modelka. Z tych zdjęć powstał plakat firmy kosmetycznej. I musiałam się nauczyć fotografować. 

Bogna była wtedy już znana i rozpoznawalna w Polsce? Jeszcze nie tak bardzo, ale uczestniczyła w wielu sesjach. 

Nie miałaś wtedy poczucia, że w związku ze swoją nieśmiałością, pewniej się poczułaś po drugiej stronie obiektywu? To nie było takie wykalkulowane. Po prostu zaczęłam robić to, co akurat mi wtedy pasowało. W związku z tym, że wówczas robiłam projekty ubrań do galerii Grażyny Hase, to zaczęłam sama je fotografować. 

Dzisiaj i fotografujesz i wciąż jesteś modelką. Co sprawia Ci więcej przyjemności? Jak wiesz, zawsze jak się patrzy na swoje zdjęcia, widzi się same niedoskonałości - ja mam to samo, ale też lubię swoje zdjęcia z poprzednich lat i przypominam sobie, co wtedy myślałam o tych zdjęciach, że też mi się nie podobały. Myślę, że nabieram już dystansu do różnych takich odruchów. Jestem w stanie docenić pracę fotografów, choć zazwyczaj zadowolenie przychodzi po kilku latach. Nie lubię też dużej postprodukcji, bo czuję się wtedy nieswojo. 

Czyli wolisz patrzeć na ładne zdjęcie zrobione przez siebie niż ładną siebie na zdjęciach? Moje zdjęcia nie są ładne, szukam czegoś innego. Ładne nigdy nie będzie piękne, a brzydkie - tak. Z drugiej strony, zawsze myślę, że zdjęcia, które zrobię zawsze mogę zrobić lepiej i piękniej. Ciągle mam niedosyt. Zawsze może być lepiej. 

To chyba ten niedosyt powoduje, że człowiek dąży do lepszego, chce się uczyć, nie osiada na laurach i robi postępy. Nie można popadać w samozachwyt i nie można być też za bardzo wymagającym wobec siebie i innych.

Prosto jest być żoną Bogusława Lindy? ... nie wiem. Jest osobowością. Jeśli miałoby być prosto, to może by było nudno. Każdy ma swoje wady i zalety. Ale absolutnie jestem zadowolona. Jest fajnie. Czy łatwo? Łatwo nigdy nie jest. Czasami trzeba trochę upraszczać. W końcu jestem z mężem, z człowiekiem, a nie z aktorem.

Jesteście ze sobą bardzo długo, macie dorosłą córkę. Ty jesteś oazą spokoju. Czy myślisz, że to właśnie dlatego Wasze małżeństwo przetrwało tyle czasu? Bo jednak trudno w showbiznesie utrzymać taki długi związek.  To, że ktoś jest w związku długie lata, nie zależy tylko od cierpliwości. Oboje mamy dla siebie dużo zrozumienia, zostawiamy sobie przestrzeń na swoje sprawy i zainteresowania, nie staramy się zagarnąć tej drugiej osoby tylko dla siebie. Czasem tak jest, że osoby dla siebie stają się własnościami. U nas każde z nas ma na tyle dużo wolności, że tym cenniejsza jest dla nas ta przestrzeń wspólna.

Masz jakiś szczególny przepis na udany związek? Zostawianie sobie takiej przestrzeni właśnie. Trzeba też pamiętać, by się przyjaźnić, przede wszystkim. I szanować wybory drugiej osoby. I czasami się pokłócić.

Ale to też łatwe nie jest. Na przykład wracasz do domu, widzisz coś, co Cię denerwuje i już nie jesteś przyjacielem. Nie (śmiech).

Bywasz wrogiem? Nie, nigdy nie jestem wrogiem. Nie traktuję naszego wspólnego życia jako pola walki. Zawsze można się dogadać.

Jak radziłaś sobie przez te wszystkie lata z zakochanymi w Twoim mężu fankami? Czy odcinałaś się od tego, czy też może były momenty wielkiej zazdrości i awantur? Nigdy. Miałam ze dwa razy taką drobną sytuację, kiedy patrzyłam jak Boguś kogoś obejmuje i chciałam podejść i tak fruu!

Ale jemu, czy jej? Jemu. Ale wiesz, jeśli tyle kobiet kocha się w Twoim mężu, to znaczy, że dobrze wybrałaś. 

Na początku Waszego związku, kiedy Boguś był już rozpoznawalny, nie było trudno? Zazdrość niczego nie robi, nie załatwia.

Robi gorzej nawet. No właśnie. Dlatego trzeba się też zreflektować i myślę, że nie zabrakło mi refleksji i emocjonalne reakcje tego rodzaju mnie nie dotyczą. 

Co dla Ciebie w życie jest największą wartością? Bez wątpienia dobre relacje z innymi ludźmi i żeby ich nie krzywdzić. Opłaca się być względnie miłym, rozumiejącym, uprzejmym. Wtedy szybciej załatwia się sprawy, wszystko idzie do przodu, nie blokuje się niczego. Czasem jednak trzeba być też stanowczym i wręcz niemiłym, jeśli sytuacja tego wymaga. Największą wartością jest rodzina i, że mamy bliskich, dbamy o nich i szanujemy się nawzajem, i wspieramy. A uczciwa postawa sprawia, że szanujemy samych siebie.

Co daje Ci najwięcej radości w życiu? Ja właściwie poszukuję radości w każdym drobiazgu. Szukam drobnych momentów w ciągu dnia. One przynoszą mi wiele małych radości i dobre samopoczucie. Ostatnio wylądowała u nas czapla. I właśnie taki moment jest piękny, kiedy siedzisz w domu przy stole, tłuczesz w ten komputer, podnosisz wzrok, a tu czapla taka ładna stoi. Albo puścisz sobie jakąś fajną muzykę, do kogoś się odezwiesz lub usłyszysz dzwonek do furtki, a tam stoi pan, który prosi o stare skarpetki czy koszulkę, bo właśnie wyszedł z Tworek, spędził 20 lat w więzieniu i jest wzruszony tym, że w ogóle chcesz z nim gadać i dajesz mu te skarpetki.

Według mnie jesteś spełnioną kobietą z piękną i bogatą historią. Czy masz jeszcze jakieś marzenia, które chciałabyś spełnić? Dziękuję Ci Kasiu. Mam ciągle wrażenie, że jednak stoję gdzieś na początku. Jak pomyślę, że jeszcze to i to, i tamto do zrobienia, a potem myślę o Jezu, ale ja mam już tyle lat, kiedy mam to zrobić, a jak zachoruję?

Masz jakieś marzenia takie nieodległe? To jest kwestia tego, czy są to marzenia, czy plany. Fajnie jest mieć takie marzenia, które są planami, które można zrealizować, bo nie masz wtedy uczucia niespełnienia. Nie mam marzeń typu polecieć na Marsa, bo prawdopodobnie nie polecę. Chciałabym, żeby ludziom na świecie działo się lepiej, co jest trudne, bo oni sami nie dążą do tego, żeby się ogarnąć. 

Czyli nie spełniło się jeszcze wszystko, co sobie zaplanowałaś? Nie. Mam dużo rzeczy do zrobienia i marzę, by dużo zrobić.

Tego Ci życzę.

CIĄGLE CZUJĘ NIEDOSYT

Fot. Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda

zobacz inne

  • KSIĘŻNICZKA, NIEKSIĘŻNICZKA

  • DZIWAK I SZCZĘŚCIARZ

  • SZCZĘŚCIU TRZEBA POMAGAĆ 

  • PASJA, PREDYSPOZYCJE, WARSZTAT