Fot. Katarzyna Paskuda Photography
09-01-2017

MARIKA. SERCE PEŁNE MIŁOŚCI

Jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych wokalistek reggae i soulu w Polsce. Znana przede wszystkim z takich hitów jak “Moje serce”, “A jeśli to ja” czy “Niebieski ptak”. Oryginalne teksty, mocny głos, charyzma i uroda sprawiają, że nie można przejść obok niej obojętnie. Marika. Specjalnie dla Photo Culture w szczerym wywiadzie opowiada o sobie, fotografii, nagości i miłości.

 

Katarzyna Paskuda: Jaki jest Twój stosunek do selfie? Robisz je sobie?

Marika: Zdarza mi się. Muszę obsługiwać konto na Instagramie, a tam konwencja nakazuje od czasu do czasu „puścić selfiaka”. Ale nie mam w tym jakiegoś szczególnego upodobania, nie robię tego często.

K.P.: Ale zauważyłaś, że coraz częściej osoby popularne są niemal uzależnione od selfie?

M.: Mnie to nie dotyczy. Na swoim Instagramie umieszczam głównie zdjęcia obiektów, a jeśli już jestem na nich ja, to są to zazwyczaj zdjęcie które ktoś mi zrobił. Jakoś niezręcznie mi jednak fotografować samą siebie.

K.P.: Jak się czujesz w roli modelki? Obiektyw Cię nie krępuje?

M.: Krępuje. Nie myślę, żeby mój wygląd był moim atutem. Najciekawsze co we mnie jest, można wydobyć, rozmawiając ze mną.

K.P.: Kiedy już zobaczysz zdjęcie, na którym dobrze wyglądasz?

M.: To jestem bardzo zadowolona. Zdarza mi się być „modelką”, bo mojej pracy często towarzyszą zdjęcia – na przykład na okładkę płyty, czy do wywiadu promującego trasę koncertową - ale zdecydowanie wolę być fotografowana na scenie, kiedy śpiewam i myślę o tym, co śpiewam, niż wtedy, kiedy ktoś mi mówi - podbródek trochę wyżej, spójrz w prawo, itp. Mam wrażenie, że na scenie jestem sobą. Pozowanie mnie krępuje. Mam wówczas wrażenie, że jedynym, czym się w danym momencie komunikuję z odbiorcą, jest mój wygląd. To mi nie do końca pasuje.

K.P.: Czy masz jakieś złe wspomnienia z sesji? Jakiś fotograf zrobił Ci zdjęcia, które po publikacji okazały się dla Ciebie nie do przyjęcia?  

M.: Nie, podczas sesji jestem zazwyczaj otoczona przyjaciółmi, kolegami, ludźmi do których mam zaufanie. Natomiast przypadkowe zdjęcia, takie „ściankowe”, czasem dalekie są od ideału. Jeśli jest jakiś kiks, to właśnie ze strony paparazzich, zazwyczaj na jakiejś publicznej imprezie, gdzie się wręcz czatuje na potknięcie osoby publicznej, żeby sfotografować ją drapiącą się po nosie, albo ziewającą, albo garbiącą się. To jest atrakcja, to jest klikane.

K.P.: A masz taką sesję, którą szczególnie miło wspominasz? Takie zdjęcia, które lubisz oglądać, wracać do niej?

M.: Wszystkie swoje sesje wspominam dobrze, ale dwie są szczególne. Jedna autorstwa Radka Polaka dla nieistniejącego już magazynu Exclusive. Mieliśmy tam okładkę i zdjęcia do wywiadu. To było już kilka lat temu. Zabrano mnie nad Zalew Zegrzyński, było strasznie zimno i padał deszcz, położono mnie półnago w szuwarach, pijawka. To było wyzwanie samo w sobie. A poza tym po raz pierwszy w życiu pozowałam do zdjęć niekompletnie ubrana. Ekscytowało mnie to i równocześnie przerażało. Zdjęcie, mimo że jest na nich negliż, nie są seksi, podniecające. Są bardziej zdjęciami człowieka. Są bardzo ludzkie, naturalistyczne. Jestem na nich taką trochę istotą w świecie po wielkim wybuchu - chcieliśmy nadać tej sesji klimat MadMaxa z Tiną Turner w roli głównej i to się udało. A druga bardzo przyjemna sesja towarzyszyła mojej przemianie z dziewczyny w warkoczach w dziewczynę we włosach po prostu, autorstwa Pawła Florczaka. Zrobiliśmy ją bardzo spontanicznie, bardzo szybko, bardzo naturalnie i byłam zadowolona z jej efektów.


Fot. Katarzyna Paskuda Photography
Fot. Katarzyna Paskuda Photography

K.P.: Jaki jest Twój stosunek, przy Twoim podejściu do wiary, do nagich zdjęć? Czy gdybyś dostała propozycję od Playboya, albo dostałaś już, czy przyjęłabyś taką propozycję? Jak byś się czuła nago na zdjęciach?

M.: Na początku mojej przygody fonograficznej pojawiały się takie propozycje i w pewnym sensie mi schlebiały. Myślałam, że jestem postrzegana za osobę atrakcyjną, piękną kobietę, skoro ktoś jest zainteresowany takimi zdjęciami. Jednak kolejne myśli były takie, że nie ciałem chciałabym grać. Bardziej zależy mi na tym, żeby zwrócono uwagę na to, co mam do powiedzenia i jak. Pomyślałam też, że są kobiety, które marzą o karierze modelki i mają przepiękne, spektakularne, boskie ciała a ja nie. Byłabym nie na swoim miejscu w takiej sesji. Wolę uprawiać ekshibicjonizm duchowy niż cielesny.

K.P.: Na fotografii się nie da za bardzo.

M.: No właśnie, dlatego jednak się nie zdecydowałam.

K.P.: Komu odmówiłaś?

M.: Playboyowi.

K.P.: Ale to nie ma nic wspólnego z religią?

M.: Nie, wtedy byłam zupełnie innym człowiekiem. Miałam świadomość, że decyzja na tak z pewnością pomoże mi w działalności muzycznej. Z drugiej strony obawiałam się, że od tamtego momentu wszystko co zrobię, zostanie w cieniu tych zdjęć. Że wszystko co powiem nie będzie miało takiej mocy i doniosłości, skoro pokazałam piersi i pupę. Nie wiem, jak to ująć, żeby nie obrazić tych, którzy się w takich sytuacjach swobodnie czują. Moje nagie ciało to nie jest coś najpiękniejszego, co mogę ludziom pokazać.

K.P.: Jesteś wrażliwa na dźwięki na słowo pisane, a czy jesteś też otwarta na obrazy? Lubisz malarstwo, fotografię? Czy to Cię też wzrusza w jakiś sposób?

M.: Zdecydowanie tak. Niedawno zabrałam w podróż bratanicę. Byłyśmy we Florencji i zobaczyłyśmy wszystko co było do zobaczenia w Galerii Uffizi. Doznałyśmy tam mnóstwa wzruszeń, łzy stawały nam w oczach przed niektórymi obrazami. Obraz ma moc, szczególnie wtedy, kiedy ten, kto portretuje, obrazuje świat uchwyci światło, piękno, doskonałość i zrobi to z prawdą i oczarowaniem. Wtedy ma to na widza ogromny wpływ. Oczywiście jestem dużo mniej uwrażliwiona na ten rodzaj piękna, niż na piękno zawarte w dźwiękach, ale trochę jestem. Moja praca artystyczna jest nierozerwalnie związana nie ze światem obrazu, bo i okładki muszą być piękne i pozostawać w spójności z tym, jaka jest zawartość dźwiękowa i teledyski są obrazami do dźwięków, i dobrze byłoby, gdyby nie były jakimś takim odklepaniem i żeby nie pełniły funkcji służebnej wobec muzyki, tylko żeby były osobnym dziełem. To jest bardzo trudne i wciąż nad tym pracuję i nie jestem jakimś super tuzem w tym temacie. Wszystko przede mną.

K.P: Jesteś teraz zakochana?

M.: Totalnie. Od 4 lat w swoim mężu.

K.P: Jakie cechy posiada ten, który skradł Twoje serce?

M.: Po pierwsze ma przepiękne zmarszczki, które są moim afrodyzjakiem. Oczywiście to żart, ale faktycznie to zwróciło moją uwagę podczas pierwszego spotkania. Przede wszystkim jednak mąż jest ode mnie mądrzejszy, bardziej inteligentny i to mnie uwodzi. Jest też zdecydowanie mniej emocjonalny. O ile ja jestem utkana z emocji i, migotliwa, ciągle naiwna w stosunku do ludzi, zakochana w nich i nie uczę się tak zwanej życiowej mądrości o której śpiewała Maryla Rodowicz, nie chcę jej, o tyle mój mąż jest zdecydowanie ode mnie życiowo mądrzejszy, jest silny.

K.P: Czujesz się przy nim bezpieczna?

M.: Bardzo. Potrafi  podejmować decyzje dużo sprawniej niż ja, co mi imponuje. Ma też tę cechę, która może nie jest tożsama z męskością, ale definiuje mężczyznę – odpowiedzialność. Branie odpowiedzialności i nadawanie znaczenia życiu, przedmiotom, osobom, relacjom. Mieliśmy taką rozmowę, Ty pewnie też ją miałaś. Leżałaś ze ze swoim mężem, patrząc gdzieś tam w niebo w poczuciu ogromnej miłości, bliskości, przywiązania i szczęścia. I mówisz mu – bardzo Cię kocham, albo on mówi Ci – bardzo Cię kocham. I myślisz, kurcze, gdybyśmy się nie spotkali, leżałabym teraz z kim innym i komu innemu mówiła – bardzo Cię kocham. Czy w takim razie to, że ja mówię temu właśnie człowiekowi o swojej miłości, nie jest kosmicznym przypadkiem? I wtedy w rozmowie wyjaśniliśmy sobie, że owszem moglibyśmy się minąć, moglibyśmy się zignorować, moglibyśmy się sobą tak nie zachwycić, ale to była kwestia naszego wyboru i decyzji, że przyjęliśmy siebie i otworzyliśmy się na siebie. Pięknie jest to powiedziane w Małym Księciu. Mały Książę miał jedną ukochaną Różę i mimo że znalazł się w ogrodzie pełnym pięknych róż, żadna z nich go nie zachwyciła, bo cały czas myślał o tej jedynej na świecie. I ja też wiem, że mogłam spotkać innego mężczyznę, być żoną kogo innego, ale spotkałam właśnie tego mężczyznę i jestem jego żoną i on jest dla mnie tą jedną jedyną różą. To jest kolejny mały wielki cud. Znalazłam swoją różę, ona pachnie najpiękniej.

K.P.: Dziękuję za rozmowę.

 

 

Rozmawiała: Katarzyna Paskuda
Redagowała: Katarzyna Mazur

MARIKA. SERCE PEŁNE MIŁOŚCI

Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography
  • Fot.Marzena Hajduk
  • Fot.Justyna Milkiewicz
  • Fot.Justyna Milkiewicz
  • Fot.Katarzyna Paskuda
  • Fot. Katarzyna Paskuda Photography

zobacz inne

  • KSIĘŻNICZKA, NIEKSIĘŻNICZKA

  • DZIWAK I SZCZĘŚCIARZ

  • SZCZĘŚCIU TRZEBA POMAGAĆ 

  • PASJA, PREDYSPOZYCJE, WARSZTAT