Z APARATEM W ŚWIAT
Piękno gór i fascynacja nowymi miejscami. To właśnie one skłoniły Jacka Rępalskiego, by sięgnąć za aparat i uwiecznić magię krajobrazów na fotografiach. Z czasem aparat stał się głównym ekwipunkiem wszelkich podróży. Himalaje, Nepal, gruziński Kaukaz, pasma Pamir i Tienszan w Kirgistanie, czy Islandia to tylko niektóre z miejsc jakie odwiedził artysta, łapiąc w kadr piękno krajobrazów.
Od kilku miesięcy, artysta wiele uwagi poświęca również miejskiemu krajobrazowi Warszawy. “Staram się pokazywać powszechnie znane miejsca z ciekawej perspektywy, w interesującym świetle, wydobywając z nich to, czego w codziennym pędzie zwykliśmy nie dostrzegać. Dlaczego tak wiele uwagi zacząłem poświęcać Warszawie? Po części z pragmatyzmu. Uświadomiłem sobie, że żeby rozwijać się w fotografii muszę robić zdjęcia tu, teraz i jak najczęściej. Wcześniej rożnie z tym bywało i w oczekiwaniu na kolejna krótszą lub dłuższą podróż, więcej uwagi poświęcałem na myśleniu jakie i gdzie wykonam ujęcie niż na faktycznym robieniu zdjęć. Ale fotografowanie Warszawy mnie wciągnęło. Teraz w plenerze z aparatem jestem prawie codziennie, niezależnie od pogody” - mówi Rępalski.
“Fotografuję w świetle zastanym o każdej porze dnia i nocy. O ile czas mi na to pozwala staram się możliwie jak najczęściej robić to o świcie lub zachodzie słońca, gdy światło jest najbardziej atrakcyjne. Lubię także tzw. błękitną godzinę tuż przed wschodem lub zaraz po zachodzie słońca. Podczas tych krótkich chwil krajobraz miejski wygląda wyjątkowo atrakcyjnie. Często też fotografuję po zmierzchu. Głównie dlatego, że zazwyczaj dopiero wieczorem mogę wygospodarować trochę czasu na fotografowanie. Wykonuję wtedy zdjęcia na długich ekspozycjach. Stąd stale powtarzający się motyw rozmytych świateł jadących aut. Lubuję się również w fotografowaniu na długich ogniskowych dzięki którym potrafię wyizolować fragment krajobrazu i skrócić perspektywę. Stąd np. zdjęcia z dużym wschodzącym słońcem lub księżycem za dobrze znanymi obiektami. Nie stronię również od panoram zarówno jednorzędowych jak i wielorzędowych.” - wyznaje fotograf.
Jego obrazy powstają dzięki aparatowi Olympusa - OM-d e-m1 i OM-d e-m10 mark II, którym posługuje się od dwóch lat. “Ich niewielkie wymiary pozwalają mi być mobilnym i codziennie nosić ze sobą zestaw z 4 lub 5 obiektywami i małym statywem. Z doświadczenia wiem, że noszenie codziennie dużej lustrzanki (jak miało to miejsce wcześniej) z dużymi obiektywami i statywem jest mało komfortowe, w szczególności jeśli tak jak ja poruszamy się głównie komunikacją miejską. Ważną rolę odgrywa również wytrzymałość i uszczelnienie sprzętu. Pozwala to uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek na przykład podczas fotografowania w trudnych warunkach, gdzieś wysoko w górach”.
Z APARATEM W ŚWIAT